wtorek, 16 października 2012

Scena więzienna jako literacki dokument martyrologii Polaków – ,,Dziady" cz. III Adama Mickiewicza

Na tekst dramatu składa się dziewięć scen ujętych w akcie pierwszym. Scena I, zwana więzienną, jest nie tylko zapisem doznań Mickiewicza i jego przyjaciół, lecz także hołdem złożonym tym, którzy poświęcili życie za świętą sprawę – ojczyznę. 

Osoby występujące w tej scenie to między innymi współwięźniowie poety, którzy zostali aresztowani za działalność filomacką i filarecką.  

Biografie niektórych są więc po prostu autentyczne. Rozmowa odbywa się o północy w Wigilię Bożego Narodzenia u Konrada, ponieważ jego cela przylega do ściany kościoła. 

Będzie idealnym miejscem spotkania, śpiewy mogą być odebrane jako odbywające się nabożeństwo.  

W więzieniu od dłuższego czasu przebywają Jakub, Adolf, Konrad, ksiądz Lwowicz, Suzin, Frejend, Tomasz Zan oraz Feliks Kółakowski. 

Wszyscy przybyli do celi Konrada. W spotkaniu bierze także udział Żegota, którego wtrącono do więzienia w Wigilię Bożego Narodzenia. Początkowo podchodzi do sytuacji z naiwnym optymizmem, bo wierzy, że skoro nie był zamieszany w żadną działalność spiskową, to szybko opuści więzienie. 

Koledzy wyprowadzają go jednak z błędu, twierdząc, że nie powinien łudzić się bezpodstawną nadzieją. Tomasz wyjaśnia Żegocie prawdziwe podłoże podstępu, którego stali się ofiarami.

Sprawcą ich nieszczęść jest Senator Nowosilcow przybyły na Litwę z Warszawy, gdzie był przegrany, ponieważ stracił rządowe pieniądze i  nie wyśledził żadnej organizacji działającej na szkodę cara. Chcąc ponownie zyskać względy imperatora, bezwzględnie traktuje młodzież i nie dba nawet o zachowanie pozorów uczciwego śledztwa.  

W tej nierównej walce Polacy nie mają żadnych szans, bo nie znają nawet stawianych im zarzutów, a ironia procesu polega na tym, że ich obrońcy są najsurowszymi sędziami. Ich jedynym celem jest wymierzenie kary bez dochodzenia i udowodnienia winy – winny? – niewinny? – skazany ku chwale Senatora. 

Świadomy beznadziejności położenia Tomasz proponuje, żeby próbować ocalić przynajmniej niektórych więźniów poprzez dobrowolne, heroiczne poświęcenie siebie za innych.

„Został nam jeszcze środek smutny – lecz jedyny.
Kilku z nas poświęcimy wrogom na ofiary,
Ja stałem na waszego towarzystwa czele,
Mam obowiązek cierpieć za was, przyjaciele;
Dodajcie mi wybranych jeszcze kilku braci,
Z takich, co są sieroty, starsi, nieżonaci,
Których zguba niewiele serc w Litwie zakrwawi,
A młodszych, potrzebniejszych z rąk wroga wybawi”.

To wspaniały dowód łączącej młodzież prawdziwej przyjaźni, która w obliczu zagrożenia tym bardziej solidaryzuje się ze sobą. 

Przekonamy się w kolejnych scenach, że nie wszystkie grupy polskiego społeczeństwa potrafią być chociaż lojalne wobec siebie i ojczyzny. 

Koszmarne warunki więzienne i sposób traktowania Polaków to przejaw wyrachowania prześladowców, które miało doprowadzić do złamania uporu i dumy młodych ludzi. 

Suzin ma taka celę, że nie może zorientować się, czy to jest dzień, czy noc. Nikt nie wie, jak długo przebywa w więzieniu, ponieważ nie wolno kontaktować się z kimkolwiek.

Najgorsze jest jednak to, że trudno przewidzieć, kiedy te szykany się skończą. Tomasz, który jest najstarszy stażem, biorąc pod uwagę czas spędzony w więzieniu, najwięcej wycierpiał. Po cuchnących posiłkach, jakie otrzymywał, przeszedł liczne choroby, aż w ostateczności przyzwyczaił się do więziennych potraw. Powiew świeżego powietrza mógłby – według Frejenda – zamroczyć przebywającego w ciągłym zaduchu Tomasza.
  
„Umarłbym dziesięć razy, byle cię raz wskrzesić, - 
Ciebie, lub ponurego poetę Konrada,
Który nam o przyszłości, jak Cygan, powiada. –
Kocham cię, boś podobny także do butelki:
Rozlewasz pieśń, uczuciem, zapałem oddychasz,
Pijem, czujem, a ciebie ubywa – usychasz”.

Frejend podkreśla, jakim szacunkiem i przywiązaniem darzą towarzyszy niedoli. Z ich wielkich osobowości   czerpią siłę do przetrwania, znoszenia bólu, goryczy, rozczarowania. Chcąc zmienić nastrój przygnębienia w celi, ksiądz Lwowicz pyta o nowiny z miasta. Jan Sobolewski chodził na przesłuchanie, lecz nie jest skłonny do zwierzeń. Wie, że to, co zobaczył, nie poprawi samopoczucia więźniom. 

Dwadzieścia kibitek wywoziło na Sybir studentów ze Żmudzi, z których najmłodszy miał dziesięć lat i nie mógł udźwignąć łańcuchów.  

Wśród nich Jan zobaczył Janczewskiego krzyczącego do tłumu „Jeszcze Polska nie zginęła”. Przyrzeka, że będzie to dla niego drogowskaz do cnotliwego życia poświęconego ratowaniu ojczyzny. Sobolewski opowiada też o innym męczenniku – Wasilewskim (niosący go żołnierz ukradkiem ocierał łzy).  

Żegota przypomina bajkę Antoniego Goreckiego o diable, który chciał przechytrzyć Boga, bo próbując zniszczyć ziarno poprzez umieszczenie go w ziemi, przyczynił się do uzyskania plonu. Sens opowieści jest alegoryczny i ostrzega przed ślepym posłuszeństwem wobec polityki caratu. Sprzeniewierzenie się Bogu, Jego prawom i zasadom może obrócić się w konsekwencji przeciwko prześladowcom.

Jankowski śpiewa pieśń, której słowa nazywają cara dziką bestią, Nowosilcowa żmiją, a ich zwolenników łotrami. Są jednocześnie wyrazem powątpiewania w sprzyjanie Jezusa i Maryi polskiemu narodowi. Temu bluźnierstwu zdecydowanie przeciwstawia się Konrad, a Kapral przypomniał, co przeżył w Hiszpanii, będąc legionistą w pułku Dąbrowskiego, a później Sobolewskiego – brata Jana.  

W karczmie spotkał Francuzów, którym zabronił nadużywania imienia Najświętszej Panny. Dzięki temu udało mu się ocalić życie, ponieważ gospodarz poucinał głowy wszystkim bluźniercom. Być może tym, którzy mimo cierpień zachowają wiarę i będą postępowali zgodnie z boskimi przykazaniami, uda się przetrwać.  

Feliks śpiewa piosenkę, zapewniając, że sumiennie będzie pracował dla cara w nadziei, że wszystko, czego dokona, obróci się przeciwko niemu; może topór, może nić, może narodzony Palen.
  
„Z konopi ktoś zrobi nici –
            Srebrem obwita nić szara
Może się kiedyś poszczyci,
            Że będzie szarfą dla cara”.

Jest to nie tylko aluzja do zamordowania przez spiskowców rosyjskich cara Pawła I (1801), lecz także groźba Polaków zrodzona z poczucia krzywdy i nienawiści. Potwierdza ją pieśń Konrada, która jest zapowiedzią bezpardonowej, bezwzględnej walki aż do całkowitego unicestwienia wroga.

„Z duszą jego do piekła iść musim,
            Wszyscy razem na duszy usiędziem,
Póki z niej nieśmiertelność wydusim,
            Póki ona czuć będzie, gryźć będziem.
            Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga
            Z Bogiem i choćby mimo Boga!”

Kiedy ksiądz Lwowicz przerwał śpiewanie pieśni, Konrad oznajmia współwięźniom, że wzniósł się w niebiosa, gdzie mógłby odczytać przyszłe losy Polski i świata. Przeszkodził mu w tym kruk, który olbrzymimi skrzydłami przesłonił cały widok. Wyczerpany tą wizją Konrad słania się i zostaje sam w celi, ponieważ pojawia się straż i więźniowie muszą uciekać.


Następny wpis:  Scena II - Wielka Improwizacja - ,,Dziady" cz. III Adama Mickiewicza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz