środa, 24 października 2012

SCENA VIII – trzeciej części ,,Dziadów" – PAN SENATOR

WILNO 

Kolejna scena dramatu pokazuje prawdziwe oblicze Nowosilcowa, który jest śmiertelnie znudzony prowadzonym w Wilnie śledztwem i chciałby jak najszybciej wyjechać do Warszawy, tym bardziej, że wzywa go wielki książę Konstanty. 

Obraził się na Doktora, który ośmielił się stwierdzić, że nie udało im się wykryć głównego wątku spisku, a to, co mają, to tylko wiersze i poszlaki.  

Narobiwszy długów u kuca Kanisyna, chcąc się od niego uwolnić poprzez aresztowanie jego syna, Nowosilcow  nie przyjmuje do wiadomości, że to jeszcze chłopiec.

„Oni wszyscy mali, ale patrz w ich serce; –
Najlepiej ogień zgasić, dopóki w iskierce”.

Do Senatora nie docierają żadne argumenty Sekretarza, który oznajmia, że dziecko jest w Moskwie. Każe aresztować chłopca, a po chwili już musi rozstrzygać następną sprawę. Zapytany o dalsze rozkazy wobec Rollisona, któremu Botwinko wymierzył około trzystu batów w śledztwie, nie może nadziwić się, że on jeszcze żyje.   

Do Nowosilcowa przybywa pani Rollison prosić o łaskę dla syna. Towarzyszy jej zwykle pani Kmitowa,  ponieważ matka chłopca jest niewidoma. Kiedy mówi Senatorowi o biciu syna, torturowaniu go, przelanej krwi i krzyku dochodzącym z więzienia, on wszystkiemu zaprzecza.  

W obecności Panny przynaglającej go do przyjścia na bal chce pokazać swoją wspaniałomyślność i udając niewiedzę, poleca zbadanie sprawy. Pani Rollison jest niemal uszczęśliwiona, bo pojawiła się przed nią iskierka nadziei. Naiwnie uwierzyła w sugestie pani Kmitowej, że Senator nie słyszał o brutalnych przesłuchaniach jej syna.

„Tyś nie wiedział! – te łotry wszystko tobie tają.
Wierz mi, Panie, tyś łotrów otoczony zgrają;
Nie ich pytaj, nas pytaj, my wszystko powiemy,
Całą prawdę –".

Po wyjściu pań Nowosilcow każe wprowadzić matkę Rollisona do więzienia pod pretekstem odwiedzenia syna. Prawdziwy cel tej dobroduszności to zamknięcie jej tam, aby nigdy więcej nie przeszkadzała, gdy on pije kawę. Doktor i Bajkow podpowiadają, że Rollison jest chory na płuca. Podtekstem tej dwuznacznej wymiany zdań jest doradzanie umożliwienia mu samobójstwa poprzez otwarcie okien celi na trzecim piętrze. 

Dalsze losy młodego człowieka w ogóle nie obchodzą Senatora, gdyż oświadcza, że mogą jego ciało nawet balsamować. Następnie drwi z trupiej karnacji skóry  Bajkowa, który prawdopodobnie będzie się żenił. Nowosilcow dalej szydzi i zastanawia się, w jaki sposób udało się nakłonić pannę, żeby wyraziła zgodę na małżeństwo z Bajkowem. 

W epoce stawiającej na pierwszym miejscu uczucie  jego riposta brzmi cynicznie, ponieważ wynika z niej, że co rok będzie uszczęśliwiał kolejną kobietę tytułem generałowej.

W jego mniemaniu zostanie generałową to wielki zaszczyt i honor dla wywodzącej się z drobnej szlachty dziewczyny i jest przekonany, że chętnych panien nie zabraknie. 

Dla splendoru, rzekomej poprawy pozycji społecznej, zaspokojenia chorych ambicji i chwilowej sławy niektóre kobiety odważą się na wszystko – nawet na ślub z taką kreaturą. Nowosilcow, Bajkow i Pelikan próbują dowiedzieć się od Księdza Piotra, kto mówił mu o biciu Rollisona. 

Jego milczenie staje się przyczyną nie tylko wybuchów gniewu, lecz także spoliczkowania zakonnika, który przepowiada Doktorowi i Bajkowowi rychłą śmierć.

„Ach, bracie, tą złą radą tyś sam się już dobił.
Dziś ty staniesz przed Bogiem. (...)
Bracie, i ty poszedłeś za jego przykładem!
Policzone dni twoje, pójdziesz jego śladem”.

Senator przypuszcza, że Ksiądz ulega jakimś wpływom, a Doktor kieruje jego podejrzenia na księcia Czartoryskiego i Lelewela. Nowosilcow obłudnie obiecuje Doktorowi profity za donosicielstwo i każe mu zgromadzić dokumenty. Sekretarzowi wydaje polecenie aresztowania go wraz z nimi, bo nie może dopuścić do sytuacji, w której musiałby dzielić się z kimś sukcesem.

„Ja pracowałem, śledztwo prowadziłem całe,
A on z tego odkrycia miałby zysk i chwałę!”.

O piątej, kiedy toczy się rozmowa, Doktor ze zdziwieniem spostrzega, że wskazówki jego zegarka pokazują dokładnie dwunastą. 

Ksiądz uświadamia mu, że jest to przestroga, poprzez którą Bóg nakazuje troskę o duszę, ponieważ czas życia zatrzyma się właśnie na tej godzinie.  

Nikt go oczywiście nie słucha, lekceważąc spokojne ostrzeżenie. Teraz na scenę wkraczają damy niezadowolone z nieobecności Senatora na balu. Zniecierpliwione oczekiwaniem zaczynają przygotowania do menueta w jego gabinecie.

 BAL

Wśród zgromadzonych na balu osób nie wszystkie są zadowolone i wzięły w nim udział  z obowiązku albo z lęku, ponieważ zaproszenie było niemal rozkazem. Jedynie Starosta ośmielił się sprzeciwić woli Senatora, zostawiając żonę i córkę w domu.  

Uchronił je w ten sposób przed jednoznacznymi, niemoralnymi propozycjami ze strony Nowosilcowa i jego zauszników słynących z rozwiązłości. Sam Senator wzbudza odrazę, gdyż niektórzy ludzie, patrząc na niego, nie mogą zapomnieć jego okrucieństwa.

„Patrz, jak on łasi się i liże,
Wczora mordował, tańczy dziś; (...)
Wczora mordował i katował,
I tyle krwi niewinnej wylał;
Patrz, dzisiaj on pazury schował
I będzie się przymilał”.

Nienawiść do oprawcy budzi tak groźne emocje, że Justyna Pola Bestużew siłą musi powstrzymywać od morderstwa. Uświadamia mu jednocześnie, iż byłoby to tylko pretekstem do dalszych prześladowań, a na miejsce Senatora przybyliby następni – może gorsi. Ta przygnębiająca prawda dowodzi bezsilności Polaków wobec absolutyzmu, tyranii i potęgi carskiej Rosji.

Bestużew

„Cóż stąd, jednego łotra zgładzić
Lub ubić, co za zysk?
Oni wyszukają przyczyny,
By uniwersytety znieść,
Krzyknąć, że ucznie jakubiny,
I waszą młodzież zjeść.
 Justyn Pol

„Lecz on zapłaci za męczarnie,
Za tyle krwi i łez.
 Bestużew

Cesarz ma u nas liczne psiarnie,
Cóż, że ten zdechnie pies. (...)
Pol

Czyż go to za nas nikt nie skarze?
Nikt się nie pomści?
           Ks. Piotr
                       
        Bóg!”

Stosownie do mających nastąpić wydarzeń zmienia się muzyka i słychać arię Komandora. 

Wśród tańczących mimowolnie pojawia się zaniepokojenie i konsternacja. Z przerażającym krzykiem wpada pani Rollison przekonana, że jej Jaś, wyrzucony na bruk, nie żyje.  

Ksiądz próbuje uspokoić ją, twierdząc, iż jest tylko ranny. Prawie w tym samym momencie słychać grzmot i uderzenie piorunu. Wszyscy dowiadują się od Pelikana o tajemniczej śmierci Doktora, którego zgubiła służalczość i zamiłowanie do rosyjskich rubli.  

Nawet Senator przypomniał sobie przepowiednię Księdza Piotra i kiedy słychać następny grzmot, większość gości ucieka z balu. Ksiądz Piotr przytacza dwie przypowieści, z których pierwsza mówi o zbójcy uratowanym od śmierci pod gruzami walącego się domu. Anioł, ostrzegając go, nie uczynił tego bynajmniej z litości i zapowiedział:


„Ty najwięcej zgrzeszyłeś! kary nie wyminiesz,
Lecz ostatni najgłośniej, najhaniebniej zginiesz”.

Dla niektórych ludzi, takich jak Nowosilcow, radość z ocalenia w danym momencie może okazać się krótkotrwała, a śmierć najgorsza z możliwych poprzedzona niepewnością i strachem przed czyhającą niewiadomą.

Sens drugiej przypowieści jest podobny. Wódz rzymski, pokonawszy wojska potężnego króla, wymordował niewolników, a pozostawił przy życiu tylko najwybitniejsze osoby. Przyczynę tej decyzji wodza wyjaśnia prosty żołnierz, który oświadcza, że to, co spotka króla i dowódców, będzie przestrogą dla innych. 

Rzymski wódz przywiąże ich do swojego zwycięskiego wozu i będzie pokazywał wszystkim, jakich dostojników pokonał. Kiedy spełnią swoją misję, polegającą na potwierdzeniu wielkości wodza i budzeniu strachu przed nim, zostaną oddani w ręce kata. Każdy, niezależnie od swojej obecnej potęgi, będzie musiał pogodzić się w przyszłości z przegraną.  

Jeżeli udało mu się przemocą podporządkować sobie innych, może spotkać się z podobnym potraktowaniem. Z czasem pojawi się ktoś silniejszy, kto, pokonawszy przeciwnika, będzie tak samo bezwzględny. Kiedyś trzeba będzie zejść z dziejowej areny i pozostaje pytanie – w glorii sławy czy z opuszczonymi głowami?   

W roku ukazania się Dziadów drezdeńskich było to pytanie retoryczne. Dziś dopiero możemy na nie odpowiedzieć. Nikt nie oddaje hegemonii bez walki, która zwycięzcom przyniosła wolność, a pokonanym „płacz wieczny i zębów zgrzytanie”. 

Ostatni dialog VIII sceny toczy się między prowadzonym na przesłuchanie Konradem a Księdzem Piotrem. 

Więzień uświadamia sobie, że kiedyś widział zakonnika, który odegrał w jego życiu bardzo ważną rolę w chwili zwątpienia. 

Dziękując za okazaną mu przyjaźń, ofiarowuje pierścień w intencji ubogich i dusz czyśćcowych.

                    „Za pierścionek ja ci dam przestrogę.
Ty pojedziesz w daleką, nieznajomą drogę;
Będziesz w wielkich, bogatych i rozumnych tłumie,
Szukaj męża, co więcej niźli oni umie;
Poznasz, bo cię powita pierwszy w Imię Boże.
Słuchaj, co powie...”.

Ponieważ dramat ma strukturę otwartą, profetyczna (prorocka) wizja księdza nie została dopowiedziana. Konrad przypomina sobie, że duchowny jest tą osobą, która w Improwizacji modliła się za jego duszę, a teraz mogłaby nakreślić mu kierunek działania prowadzący do uratowania ojczyzny. Ksiądz jednak zawiesza niejako swoją wizję w myślach, a Żołnierz nie pozwala na kontynuowanie rozmowy.
 

Następny wpis:   SCENA IX.  NOC DZIADÓW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz