Sen pana Łukasza o piekle, czyli Nawrócony – Bolesława Prusa
Literatura podmiotu: części 1 – 4
1. Leśmian Bolesław, Śnigrobek,
2. Mickiewicz Adam, Romantyczność,
3. Prus Bolesław, Nawrócony,
4. Wyspiański Stanisław, Akropolis.
1. Leśmian Bolesław, Śnigrobek,
2. Mickiewicz Adam, Romantyczność,
3. Prus Bolesław, Nawrócony,
4. Wyspiański Stanisław, Akropolis.
Bohaterem
noweli Nawrócony Bolesława Prusa jest pan Łukasz,
którego poznajemy, gdy ma około siedemdziesięciu lat. Autor nie zaszczycił go
nawet nadaniem nazwiska, co może sugerować, że nie jest wyjątkiem, że ludzi o
podobnym charakterze żyje w Warszawie dużo więcej.
Co
wyróżniało pana Łukasza?
Chciwość,
instynkt gromadzenia dla samego posiadania, bezwzględność i krzywdzenie
bliźnich. Bohater przebywa w zagraconym mieszkaniu (sprzęty, książki, odzież)
wśród niepotrzebnych rzeczy, które po pierwsze utrudniały poruszanie się po
lokalu, a po drugie stanowiły zbędny dobytek przekornie i złośliwie zabrany
niewypłacalnym dłużnikom.
Pan Łukasz już
jako dziecko był zachłanny i zaborczy. Jego podejście do życia i małżeństwa
najlepiej naświetla narrator. Oddajmy mu głos.
„Będąc
jeszcze dzieckiem, Łukaszkiem, wydrwiwał on od swoich rówieśników zabawki,
spędzał ich z miejsc cieplejszych na piasku, objadał się do niestrawności i
napełniał kieszenie, byle z jego porcji nie dostało się co rodzeństwu. Będąc
uczniem pracował dnie i noce, byle otrzymać najwyższe możliwe nagrody, i
jeszcze gryzł się, że pomimo to inni nagrody dostają.
Jako młodzieniec wstąpił do biura i tam
chciał pełnić wszystkie urzędy, wykonywać wszystkie prace, zabierać wszystkie
pensje i łaski zwierzchników.
Nareszcie ożenił się z najładniejszą i bogatą panną nie z miłości, ale dlatego, ażeby kto inny jej nie dostał. I jeszcze niezadowolony ze swego losu, chciał bałamucić żony kolegom i znajomym.
Nareszcie ożenił się z najładniejszą i bogatą panną nie z miłości, ale dlatego, ażeby kto inny jej nie dostał. I jeszcze niezadowolony ze swego losu, chciał bałamucić żony kolegom i znajomym.
Wszelako w tej epoce życia zetknął się z poważnymi przeszkodami. Koledzy biurowi chętnie odstępowali mu referaty, ale mocno bronili swoich tytułów i pensyj.
Zwierzchnicy chętnie posługiwali się nim, ale łask skąpili. Nareszcie panie, do których umizgał się, drwiły z niego, że był brzydki, a mężowie ich za natręctwo często urządzali Łukaszowi bolesne manifestacje”[1].
Pana Łukasza obecnie trapi wiele
zgryzot, ale najmocniej jego myśli pochłania proces z córką. Okazało się
bowiem, że po śmierci żony jakoś jedynaczkę wychował, nie wyprawił jej jednak
wesela; obiecał posag – nie wypłacił i nie oddał dziecku odziedziczonej po
matce kamienicy. Zięć skierował więc sprawę do sądu, domagając się zwrotu
posagu żony.
Pan
Łukasz siedzi w mieszkaniu i ciągle rozmyśla o swoich problemach, bo to jeden
lokal w kamienicy stoi pusty i nie przynosi mu zysków; adwokat Kryspin wyjechał
i zachodzi obawa, czy zdąży wrócić na rozprawę; stolarz nie płacił czynszu,
więc trzeba go zlicytować, a tu bez przerwy ktoś go nachodzi z rodziny
stolarza, że chory, że proszą, że
błagają, a takie próby pozbawienia zarobku tylko go irytują.
Za odnowienie wygódki pan Łukasz pod pretekstem złego wykonania zlecenia nie zapłacił mularzowi za wykonaną pracę i dodatkowo pozbawił go możliwości zarabiania, ponieważ zabrał i przechowywał u siebie jego narzędzia. Na prośby dotyczące oddania przyborów nie reagował, bo nigdy nie przejmował się losem innych ludzi, którzy uważali, że to chciwy (nie rozstawał się z trzydziestoma tysiącami rubli w zastawnych papierach), zły gospodarz (nie odnawia mieszkań) i zły ojciec.
Za odnowienie wygódki pan Łukasz pod pretekstem złego wykonania zlecenia nie zapłacił mularzowi za wykonaną pracę i dodatkowo pozbawił go możliwości zarabiania, ponieważ zabrał i przechowywał u siebie jego narzędzia. Na prośby dotyczące oddania przyborów nie reagował, bo nigdy nie przejmował się losem innych ludzi, którzy uważali, że to chciwy (nie rozstawał się z trzydziestoma tysiącami rubli w zastawnych papierach), zły gospodarz (nie odnawia mieszkań) i zły ojciec.
Wyrzucił
na śmietnik zużyty, dziurawy pantofel i jeszcze zastanawiał się, czy aby się z
tą czynnością nie pośpieszył. Przypomina sobie zmarłych kolegów, z którymi
grywał w preferansa i to akurat bardzo dobrze mu wychodziło, ale czy wystarczy
jako argument chroniący przed wyrzuceniem z piekła?
Pan
Łukasz przechodzi niepostrzeżenie od rozmyślań w inny stan świadomości i widzi
siebie w piekle, gdzie „sąd szczegółowy” (towarzysze od preferansa) zbada jego
życie w celu zakwalifikowania go do odpowiedniej kategorii piekła, w którym
obowiązuje zasada, że „hultaje sądzą hultajów”.
Pan
Łukasz miał udowodnić, że w ciągu siedemdziesięciu lat swojego życia spełnił
jeden bezinteresowny uczynek, a prokurator bezwzględnie rozliczył go z próby
przypisania sobie ludzkich odruchów. Stwierdził bowiem, że do odnowienia
wygódki zmusiła go policja, a za położenie asfaltowego chodnika podniósł czynsz
lokatorom.
Bezradny
adwokat podkreśla, że był wspaniałym graczem w preferansa, ale gdy taki
argument nie przekonuje sądu, prosi o wyrażenie zgody na poddanie go próbie, bo
w tym wieku pana Łukasza po prostu zawodzi pamięć. Bohater (w ramach ratującej
go przed wyrzuceniem z piekła próby) miał zrobić ofiarę na dobroczynny cel i
napisał reklamę swojej kamienicy.
Ostatniej
szansy też nie wykorzystał, bo kiedy pozwolono jego duszy wejść w stary
pantofel, nie oddał go bezinteresownie żebraczce. O dalszym losie pana Łukasza
zadecydował diabeł, który obawiał się, że bohater zniszczy reputację piekła.
„–
A co z nim zrobisz?... – zapytał diabła adwokat wskazując na Łukasza nogą.
– Z tym egzemplarzem?... – odparł diabeł. – Wyrzucę go z piekła, żeby nas nie kompromitował!... Niech wraca na ziemię, niech na wieki wieków dusi swoje listy zastawne i banknoty, niech trzyma kamienicę, niech licytuje biednych lokatorów i krzywdzi własne dzieci. Tu zagnoiłby piekło swoją wstrętną osobą, a tam krzywdząc ludzi może nam oddać usługi”[2].
– Z tym egzemplarzem?... – odparł diabeł. – Wyrzucę go z piekła, żeby nas nie kompromitował!... Niech wraca na ziemię, niech na wieki wieków dusi swoje listy zastawne i banknoty, niech trzyma kamienicę, niech licytuje biednych lokatorów i krzywdzi własne dzieci. Tu zagnoiłby piekło swoją wstrętną osobą, a tam krzywdząc ludzi może nam oddać usługi”[2].
Po przebudzeniu – w stanie silnego przerażenia perspektywą wiecznej, piekielnej kary – pan Łukasz nieopatrznie zapłacił mularzowi jedenaście rubli, a żonie stolarza ofiarował dwa ruble i obiecał, że odwoła licytację. Kiedy senne wizje rozpierzchły się i wrócił do równowagi (sen o piekle go rozstroił), postanowił nadal procesować się z córką o kamienicę, przeprowadzić licytację rodziny stolarza i bardzo żałował, że pozwolił wydrzeć sobie trzynaście rubli wydanych w stanie emocjonalnego wzburzenia.
Przewrotność
tytułu i jego głęboki sens wyjaśnia Janina Kulczycka-Saloni.
„(...)
Nawrócony (1881). Zdawałoby się, wspaniała humorystyczna nowela, w
której Prus ukazuje warszawską kamienicę w całej jej szpetocie, spotęgowanej
jeszcze tym, że gdy bohater jego we śnie dostanie się do piekła, zauważy, że
niczym się właściwie nie różni ono od Warszawy. Na to tło wprowadza sylwetkę
kamienicznika, pijawki, wysysającej, krzywdzącej wszystkich, ujętą z niezwykłą
ostrością. Końcowe, niespodziewane wrażenie nadaje pesymistyczny, smutny
charakter utworowi: Prus nie wierzy w możność nawrócenia wyzyskiwacza. Humor
stał się tu środkiem bezwzględnego potępienia przedstawionego w utworze
bohatera”[3].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz