Mała apokalipsa Tadeusza Konwickiego
Literatura
podmiotu: części 1 – 4
1. Borowski Tadeusz, U nas w Auschwitzu,
2. Grudziński-Herling Gustaw, Inny świat,
3. Konwicki Tadeusz, Mała apokalipsa,
4. Miłosz Czesław, Który skrzywdziłeś.
1. Borowski Tadeusz, U nas w Auschwitzu,
2. Grudziński-Herling Gustaw, Inny świat,
3. Konwicki Tadeusz, Mała apokalipsa,
4. Miłosz Czesław, Który skrzywdziłeś.
Mała apokalipsa Tadeusza
Konwickiego stanowi próbę przekazania głównej myśli autora, że system
totalitarny polega na wszczepieniu w egzystencję obywateli deprawacji i
poczucia bezsensu istnienia.
Taki
sposób życia narzuca zniewolonemu społeczeństwu zdegenerowana władza z pełną
premedytacją wykorzystująca swoją uprzywilejowaną pozycję do wywierania nacisku
na „poddanych” i oczekująca spełniania najbardziej absurdalnych rozkazów. W
celu zohydzenia uzurpatorstwa rządzących, podkreślenia bezwzględności opozycji,
wyszydzenia represyjnej machiny pisarz posłużył się groteską.
Ta kategoria estetyczna pozwoliła mu wykreować (na zasadzie wyolbrzymienia i przesady) świat pełen chaosu, dysharmonii, totalnej dezorientacji, niedookreślony w czasie (lata siedemdziesiąte), w którym nawet pory roku poprzestawiały swoje symptomy, bo dwudziestego drugiego lipca panuje iście jesienna aura. Nie dziwmy się więc, że do bohatera utworu dociera polecenie dotyczące jego samospalenia.
Kim
jest bohater i gdzie miałby dokonać tej samozagłady? Dlaczego przedkładający
prośbę opozycjoniści nawet nie biorą pod uwagę możliwości wyrażenia sprzeciwu
przez kolegę?
Pozbawiony
tożsamości bohater jest pisarzem, który mieszka w obskurnie wyglądającej
Warszawie i aktu samospalenia miałby dokonać na znak protestu przeciwko
przyłączeniu Polski do Związku Radzieckiego. Główny bohater (równocześnie
narrator powieści) odnosił w przeszłości sukcesy, pisząc cenione i cieszące się
dużym uznaniem dzieła.
Obecnie
jest pogrążony w twórczej niemocy, zrezygnował z pisania, ponieważ wielokrotnie
pozbawiano go obywatelskich praw za sympatyzowanie z opozycją. W ich
działalności autor również dostrzega przejawy zagrożenia, bo (podobnie jak
rządzący) przedmiotowo traktują ludzi i bezwzględnie wykorzystują ich do
osiągnięcia politycznego celu.
W
ostatnim dniu życia bohater wędruje po Warszawie, a jego obserwacje i
doświadczanie totalitaryzmu wywołują u czytelnika niemalże furię. Na ulicach
wśród przemieszczających się tłumów wszędzie słyszy polskie i rosyjskie słowa,
a postępowanie spotykanych Polaków jest niepodważalnym dowodem na ich
demoralizację.
Konwicki
ukazuje świat pełen goryczy, szarzyzny, brudu, absurdów, zakłamania, degradacji
i wszechobecnych odgłosów odbywającego się zjazdu partii. W tej do granic
chaotycznej i zdeprawowanej rzeczywistości ludzie funkcjonują z jednej strony
jako bezmyślne automaty, z drugiej natomiast upodlają się, prowadząc z
totalitarnym państwem interesy.
Przedstawiciele
świata sztuki i kultury są wplątani w poniżające zależności. Wyrażenie zgody na
współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa daje możliwość czerpania korzyści, ponieważ
przyzwalająca cenzura zezwala na publikowanie nawet najlichszych gniotów.
Proces
rozpadu świata i wartości (mimo osiągniętego pułapu niewyobrażalności, że można
upaść tak nisko) ciągle trwa, a co jeszcze gorsze obejmuje wszystkie aspekty
życia: biologiczny, psychologiczny, ideologiczny, etyczny, osobisty i
kulturowy.
Świat
na granicy zagłady jest dla Konwickiego przestrzenią, w której dominuje albo
pozorny, albo sprzeczny system wartości, bo nie sposób być jednocześnie
opozycjonistą i zwolennikiem władzy, a przy tym czerpać profity z jednej i
drugiej racji.
Taka
karykatura bezsensu życia człowieka była możliwa w totalnym reżimie, a ucieczkę
od niego stanowiła śmierć. Główny bohater dostrzega w niej jedyną szansę
ocalenia wolności, ponieważ za swoje poświęcenie nie oczekuje poklasku i
korzyści.
Postępuje
bezinteresownie, traktując ideową walkę jako wyraz niezgody na życie w
zniewolonym świecie. Jego śmierć – pojedynczego człowieka – sprowadza
apokalipsę do mikroskopijnych rozmiarów, w którą nawet Bóg nie ingerował, bo
miała czysto ludzki wymiar.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz