środa, 13 lutego 2013

Literatura emigracyjna i jej związki z ojczyzną.[1 – część 2]

Pogrzeb kapitana Meyznera   Juliusza Słowackiego 

Literatura podmiotu: części 1 – 4 
1. Mrożek Sławomir, Emigranci,
2. Norwid Cyprian Kamil, Pielgrzym,
3. Redliński Edward, Szczuropolacy,
4. Słowacki Juliusz, Pogrzeb kapitana Meyznera.

2.  Juliusz Słowacki – Pogrzeb kapitana Meyznera

Kapitan Józef Meyzner był jednym z Belwederczyków i dwudziestego pierwszego października 1841 roku zmarł w paryskim szpitalu.

Wiersz   Pogrzeb kapitana Meyznera   Juliusza Słowackiego w brutalny i surowy sposób przedstawia los polskich powstańców.

Napisany pod wpływem osobistych przeżyć autora utwór wzrusza, oburza, przejmuje odbiorcę prostotą przekazu i boleśnie ironicznym tonem.

W wypowiedzi podmiotu lirycznego wyczuwamy ponadto ogromny smutek, bo kapitan dziewiątego pułku, którego „słuchała rycerzy gromada” miał być pochowany we wspólnym grobie.

Ciało oficera-emigranta od złożenia w „żebraczym dole” uratowała „jałmużna braci”, a w pogrzebowym kondukcie towarzyszyły mu „wiedźmy” i „jędze” ze szpitalnej trupiarni. Poeta świadomie brutalizuje realia przebiegu pogrzebu, żeby pokazać różnice pomiędzy „wczora” a „jutro”.

„Wczora” biorący udział w powstaniu oficer, szanowany, wielbiony, narodowy bohater, którego samotna śmierć i jej okoliczności pozbawiły nimbu chwały. Umiera w zapomnieniu, nikt po nim nie płacze, nie słychać ogłaszających światu śmierć Belwederczyka karabinowych salw. 

Tragiczny koniec życia jednego z przywódców „nocy błękitów” (noc listopadowa) skłania podmiot liryczny do refleksji i zadumy nad losem emigrantów. Refleksji, której sens sprowadza się do przygnębiającego pytania – czy podobny los stanie się także naszym udziałem?

„Ale Ty, Boże! który z wysokości
         Strzały twe rzucasz na kraju obrońce,
Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
         Zapal przynajmniej na śmierć naszą – słońce!
Niechaj dzień wyjdzie z jasnej niebios bramy,
         Niechaj nas przecie widzą – gdy konamy!”.

Podmiot liryczny zwraca się do Boga z prośbą, żeby należący do napiętnowanego tragizmem pokolenia emigranci swój tułaczy, gorzki los kończyli „przynajmniej” w blasku pogodnego dnia, bo on ocali ich od zapomnienia oraz bezimienności i sprawi, że śmierć Polaka na obczyźnie zostanie dostrzeżona. 

Ostatnia zwrotka wiersza to rozpaczliwe błaganie: nie pozwól Boże, żebyśmy wszyscy powymierali niezauważeni i zapadli się w niepamięć.
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz