Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, / Co to będzie, co to będzie? Przypomnij sobie treść drugiej części Dziadów Adama Mickiewicza. Warto!
Bohater
liryczny wiersza Upiór ma wiele cech wspólnych z postaciami,
które pojawią się w kolejnych częściach Dziadów.
Z Widmem ukazującym się w zakończeniu II
części, z Gustawem z części IV i Konradem z III części łączy go tragiczna,
nieszczęśliwa miłość.
Utwór
rozpoczyna więc edycję dramatu Dziady. Poema i mógłby być
zapowiedzią całej jego treści, gdyby nie zmiana koncepcji poety dotycząca
konstrukcji głównego bohatera.
Ponieważ
poszczególne części Dziadów powstawały w ciągu dwunastu lat, w
czasie których zaszły ważne zmiany w kraju - powstanie listopadowe -
rozpaczający po stracie ukochanej bohater przeobrazi się (w III części) w
gorącego patriotę.
U
p i ó r
Bohaterem
lirycznym utworu jest człowiek, który od kilku lat nie żyje.
„Na
świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!”
Kiedy
wychodzi z grobu, pojawia się wśród ludzi, ale nie może między nimi
funkcjonować, ponieważ nić własnego życia przerwał sam, popełniając
prawdopodobnie samobójstwo.
Chociaż
nie może dołączyć do osób żyjących, które były na jego pogrzebie, to jednak
zachowane w pamięci wspomnienia, nadzieja powrotu do kraju młodości i ujrzenia
ukochanej wlewają w niego nowe życie.
Czymże ten człowiek? – Upiorem”.
Każdego
roku budzi się na dzień zaduszny, żeby przebywać w tłumie ludzi. Różne krążą o
nim historie, ale jego obecne cierpienia są na pewno karą za odebranie sobie
życia.
Poznano
świat doznań ducha, ponieważ niedawno zakonnik podsłuchał jego skargę.
Bohater
liryczny przekształca się teraz w podmiot liryczny wypowiadający swoje
rozterki, żale, pragnienia, a nawet pretensje i może być
utożsamiany z poetą (porte parole).
Siłą
wyrywającą upiora co roku z grobu jest potęga uczucia i marzenie o zobaczeniu
ukochanej kobiety. W imię tej miłości godzi się na cierpienia z powodu ponownej
rozłąki po ujrzeniu jej, ale żeby to mogło się stać, musi szukać jej w tłumie
ludzi. Twierdzi, że nie interesuje go po śmierci ich reakcja na widok jego
osoby, bo wszystkiego już doświadczył.
„Żebym
cię znalazł, muszę między zgrają
Błądzić
z długiego wyszedłszy ukrycia:
Lecz
nie dbam, jak mię ludzie powitają;
Wszystkiegom doznał za życia”.
Podmiot
liryczny pozornie pogodził się z opinią ludzi. Kolejne zwrotki utworu są
przepojone goryczą, smutkiem i przypominają bolesne przeżycia, których nie może
zapomnieć – nawet w postaci ducha.
„Śmieli
się niegdyś przyjaciela młodzi,
Zwali
tęsknotę dziwactwem, przesadą; (...)
Ktoś
myślał, że obrażam ciebie,
Uwłaczam
jego rodowitej dumie;
Przecież
ulegał grzeczności, potrzebie,
Udawał, że nie rozumie”.
Podmiot
liryczny zniósł w młodości i zniesie po śmierci każde upokorzenie, jeżeli
ukochana obdarzy go jednym, życzliwym spojrzeniem. Do niej – jedynej miłości –
zwraca się z prośbą o odrobinę uwagi, a przeżywszy tę chwilę szczęścia będzie
mógł spokojnie i z godnością znosić dwuznaczne zachowania wielu osób.
Muszę obrażać lub dziwić?
Cóżkolwiek
będzie, dawnym pójdę torem:
Szydercom
litość, śmiech litościwemu.
Tylko
o luba! tylko ty z upiorem
Powitaj się po dawnemu.
Spojrzyj
i przemów, daruj małą winę,
Że
śmiem do ciebie raz jeszcze powrócić,
Mara
przeszłości, na jednę godzinę
Obecne szczęście zakłócić”.
Dziady
to obrzęd ludowy, którego początki
sięgają czasów pogaństwa. Ponieważ światłe duchowieństwo zabraniało odprawiania
Dziadów, uroczystości odbywały się w tajemnicy w kaplicach lub pustych domach
niedaleko cmentarza. Przynoszono potrawy, napoje, owoce, gdyż lud głęboko
wierzył, że w ten sposób może pomóc duszom czyśćcowym.
Adam Mickiewicz – D z i a d
y – część II
Uroczystość
Dziadów odprawia Guślarz, któremu towarzyszy Chór i Starzec. Po zamknięciu
drzwi kaplicy i zapaleniu świec Guślarz przywołuje duchy lekkie.
„Kto
z was wietrznym błądzi szlakiem,
W
niebieskie nie wzleciał bramy,
Tego
lekkim, jasnym znakiem
Przyzywamy,
zaklinamy”.
Usłyszawszy
zaklęcie, przyleciały dusze dwojga dzieci, które poprosiły o dwa ziarnka
gorczycy. Na ziemi Józiowi i Rózi czas upływał na przyjemnych zabawach; byli
otoczeni troską, miłością, czułością i dlatego nie mogą dostać się do nieba.
„Bo
słuchajcie i zważcie u siebie,
Że
według bożego rozkazu:
Kto
nie doznał goryczy ni razu,
Ten
nie dozna słodyczy w niebie”.
Miarą
człowieczeństwa jest doznanie wszystkich przeżyć, a więc także bólu,
cierpienia, goryczy. Otrzymawszy na Dziadach po ziarenku gorczycy, dusze
dzieci znikają, bo w ten sposób doświadczyły pełnego wachlarza uczuć.
Następną
kategorią popełnionych przestępstw jest grzech ciężki ukazujący się w postaci
ducha pana wioski, w której odbywa się uroczystość. Kontrast między budzącą
sympatię niewinnością dzieci, a zbrodniami przeciwko człowieczeństwu dziedzica
jest ogromny.
Jego
duch skarży się, że ptaki nigdy nie pozwoliły mu zaspokoić głodu. Widmo nie
myśli o pójściu do nieba, bo takie pragnienie byłoby bluźnierstwem. Marzy
tylko, żeby dusza opuściła jego ciało, gdyż wolałby znaleźć się w piekle, niż
wiecznie umierać z głodu.
A
któż mię nakarmić raczy?
Szarpie
mię żarłoczne ptastwo;
A
któż będzie mój obrońca?
Nie
masz, nie masz mękom końca!
Lecz
niestety! wyrok taki,
Że
dopóty w ciele muszę
Potępioną
włóczyć duszę,
Nim
kto z was, poddani moi,
Pożywi
mię i napoi”.
Dialog
z panem podejmuje Chór Ptaków Nocnych, który zapowiada, że wydziobie mu
jedzenie nawet z wątroby. Zamierzają postępować tak, jak on, kiedy nie umiał
okazać litości. Nie potrafił ponadto współczuć ludziom nawet w najtrudniejszych
sytuacjach życiowych. Kruk
przypomina dziedzicowi, że gdy wszedł do sadu wziąć kilka jabłek, ponieważ od
trzech dni niczego nie jadł, ogrodnik poszczuł go psami. Pan (dla przykładu)
kazał go srogo ukarać i został śmiertelnie pobity.
Podobne
zarzuty stawia dziedzicowi Sowa. Wobec niej i jej dziecka również postąpił
nieludzko, zachowując się jak człowiek bez serca. Wspomina, że kiedy w Wigilię
Bożego Narodzenia podeszła pod bramę pałacu, błagając go o zapomogę lub
okruchy, kazał ją wyrzucić, ponieważ zakłócała huczną biesiadę.
Wyczerpana
i głodna zamarzła z dzieckiem w śniegu. Z wypowiedzi duchów niezbicie wynika,
że pan nie przestrzegał elementarnych zasad człowieczeństwa. Jeśli nie umiał
być człowiekiem, nie może liczyć na zrozumienie ludzi. Nawet podczas Dziadów
nie otrzymał od nich pomocy, gdyż tak ciężkie winy tylko Bóg mógłby
rozgrzeszyć.
„Tak
musisz dręczyć się wiek wiekiem,
Sprawiedliwe
zrządzenia boże!
Bo
kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu
człowiek nic nie pomoże”.
Lud
wierzył w prawdy moralne, które mówiły, że za zbrodnie przeciwko
humanitaryzmowi nie ma przebaczenia. Kara może spotkać człowieka również po
śmierci, o czym przekonał się dziedzic.
Kiedy
pozbawione złudzeń i nadziei na odkupienie win Widmo okrutnego pana zniknęło,
Guślarz przywołuje na Dziady duchy pośrednie.
Pojawia się
pasterka, która także nie zaznała pełni człowieczeństwa. Zosia mieszkała w tej
wiosce, była piękną dziewczyną, ale nigdy nikogo nie pokochała.
Młodzieńcy
zabiegali o jej względy. Oleś, Józio i Antoś próbowali zwrócić na siebie uwagę
bohaterki, lecz była ona wówczas płocha, wesoła, próżna i śmiała się z zalotów. Umarła,
gdy miała dziewiętnaście lat, nie przeżywszy żadnej szczęśliwej chwili w
ramionach ukochanego. Przybyła na Dziady,
ponieważ chciałaby, żeby chłopcy przyciągnęli ją do siebie i uwolnili w ten
sposób od dręczącej zwiewności, bo ciągle jest zawieszona w przestrzeni między
niebem a ziemią.
„Bo
słuchajcie i zważcie u siebie,
Że
według bożego rozkazu:
Kto
nie dotknął ziemi ni razu,
Ten
nigdy nie może być w niebie”.
Zosia
przede wszystkim sobie wyrządziła krzywdę, toteż Guślarz informuje ją, że
jeszcze przez dwa lata wiatr będzie nią rzucał, a później uda się jej zatrzymać
w niebie.
Zwykle
uroczystość kończyła się nad ranem rozrzuceniem pożywienia duchom, które nie
ukazały się na Dziadach. Tym razem stało się jednak inaczej. Ustalony
tradycją porządek zakłóciła mara, a jej zachowanie wprawiło w zakłopotanie
nawet Guślarza.
Widmo
nie reagowało na żadne zaklęcia, nie bało się przekleństwa, a próby nawiązania
z nim kontaktu ignorowało milczeniem. Duch, pokazując zranione serce
Dziewczynie, zatopił w niej wzrok. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo z powodu
nieszczęśliwej miłości.
Pasterko!
znasz tę osobę?
W
tym są jakieś straszne rzeczy.
Po
kim ty nosisz żałobę?
Wszak
mąż i rodzina zdrowa?
Cóż
to! nie mówisz i słowa?”
Po
kim, a może po czym ona rozpacza? Uśmiecha się na jego widok, odwraca w jego
stronę głowę, więc jest jej bliski, tak, jak ona jemu, ponieważ, gdy
wyprowadzają Dziewczynę z kaplicy, duch wszędzie podąża za nią. Jeżeli
wszyscy członkowie jej rodziny żyją i są zdrowi, to ona nosi żałobę po
niespełnionej miłości. Nasuwa się tylko refleksja, czy rzeczywiście tak było,
czy to tylko marzenie mary – poety romantycznie rozkochanego w Maryli? Milczenie
obojga musi w tym momencie pozostawić pytanie z jednej strony w sferze
przypuszczeń, z drugiej poddać je subiektywnym odczuciom i interpretacji
każdego czytelnika.
Wszystkie
cytaty pochodzą z książki: Adam Mickiewicz, Dziady. Poema, Warszawa 1974
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz